redb pisze:Ja myślałem o napędzie 4x4 i obu osiach skrętnych. Za skręcanie odpowiadałoby serwo a raczej dwa bo po jednym na oś.
Grubo. Duża siła potrzebna, nie wiem czy istnieją takie serwa.... raczej trzeba by tak czy siak zrobić samemu (obrotnica i silnik krokowy)
redb pisze:Nie wiem tylko jak z mechanizmem koszenia bo nie lubię tego wirującego ostrza, jakoś bardziej przekonany jestem do żyłki

Wiem, jest mniej wydajna ale jak najedzie się na kamień albo korzeń to jednak bezpieczniejsza.
Ten akurat temat przerabiałem ze dwa lata temu jak robiłem DIY kosę/podkaszarkę elektryczną.
Żeby było drożej - zacząłem od gotowej, kupionej, oczywiście żyłkowej.
Jeden pakiet starczał na około trzy helipady o pasach startowych nie wspominając (co do zasady oczywiście nie zamierzałem kosić pasów podkaszarką, ale czasami, wykosić helipad - owszem, poza tym pierwsze koszenie jakiegoś dziewiczego terenu zawsze zaczyna się od wjazdu z kosą).
Przerobiłem na pakiety 6s od helika (fabrycznie były to jakieś bateryjki 5s).
Było lepiej, ale wciąż nie beznadziejnie, poza tym silnik już się dość mocno grzał, więc bałem się, że go zajeżdże.
Sprzedałem to w piździec i wymyśliłem, że zrobię własne rozwiązanie.
Wyszło mi dużo lepiej niż się spodziewałem. W drugiej wersji wygląda .... Mmm... no nie mam teraz zdjęcia - zrobię później i wkleję.
W każdym razie najprościej jak się da, silnik - zwykła duża szczota na 12V, pakiety - 3s2200 - mogą być mocno zjeżdżone.
Mocno zapuszczony Nowy Pas na Regułach, jak kosiłem w tym roku na wiosnę kosztował 3 pakiety, a chabazie były do pasa.
Co więcej, wirujące ostrza koszą nawet kije o grubości palca.
Jak trafią na kamień albo metalowy pręt - przeważnie się nic nie dzieje, czasami pękną i odpadają gdzieś... To jest pewien problem, bo nigdy ich nie znajduję, ale liczę na to, że korozja szybko się z nimi rozprawi.
Jako ostrz używam końcówek od zużytych noży do tapet - mają nawet idealnie pasującą dziurkę do zamocowania, więc na brak ostrz też nigdy nie cierpię.
Wymyślając to co wymyśliłem, bazowałem na koncepcji kosiarki rotacyjnej doczepianej do traktora - chciałem zrobić miniaturkę.
Niedawno oglądałem roboty koszące w jakimś ogrodo-markecie i okazało sie, że ameryki nie odkryłem - dokładnie tak działają te urządzenia.
Ostrza umocowane swobodnie na końcach wijącej tarczy, tak, żeby siła odśrodkowa ustawiała je w odpowiedniej pozycji.
W razie trafienia na kamień/korzeń/metalowy pręt - przeważnie się ładnie składają... czasami pękają.
Ważne, żeby je dość ciasno skręcić ... to znaczy muszą się obracać luźno, bez oporów, ale nie mogą mieć luzu pozwalającego im się "przekosić" i nie być idealnie prostopadle do ich osi obrotu.
...
Tak jak mówię, zdjęcie mojej laski szamana wkleję później.
....
wracając jednak do aspektu wydajności, ostrza są WIELOKROTNIE bardziej wydajne niż żyłka.
Pozostaje dyskusyjny i kontrowersyjny aspekt bezpieczeństwa takiego rozwiązania...
Nigdy nie wjechałem sobie tym wirującym ostrzem w noge. Na pewno nie jest to najbezpieczeniejsze rozwiązanie na świecie.
Kilka razy przejechałem sobie po bucie (zwykłe adidasy) - nie zrobiło to nic poza płytkimi draśnięciami.
Urwane ostrze, gdyby trafiło w gołą skórę, prawdopodobnie zrobiłoby jakieś bolesne, nie zbyt groźne "dziaknięcie", od zwykłych jeansów się odbija (prędkość duża, ale energia mała, bo lekkie).
GDYBYM wjechał sobie tym bezpośrednio w gołą nogę - mogłoby być BARDZO nieprzyjemnie, ale kuźwa no... nie zrobię tego.
No oczywiście nie jest to najbezpieczniejsze narzędzie na świecie...
... ale w mojej subiektywnej ocenie, efekt jest warty tego niewielkiego ryzyka.
mwx pisze:Kolega z Poznania zbudował takie coś kilka lat temu, ale tak się wkręcił w R&D i (chyba) koszenie że przestał latać helikami. Więc uważajcie

O właśnie, widzisz.... To robi sens. Ilość hobby i ilość ryzyk musi się zgadzać.
Poza tym na co tu uważać...? Koszenie to też piękne hobby!!

:D:D
(bez video - tylko dźwięk - NAPRAWDĘ WARTO POSŁUCHAĆ!!!!!)