A mnie się udało zrobić coś, do czego się przymierzałem od dawna - oderwać od ziemi moją pierwszą maszynę, od której zaczęła się cała moja przygoda.
Nie planowałem jej ulatniać, pomimo, że po ostatnim krecie z przed kilku lat udało mi się skleić ramę, ale do próby skłonił mnie zakup aparatury z multimodułem oraz chęć pogrzebania dla odmiany w mechanice (w moich obecnie latających maszynach nie ma w czym grzebać, bo tylko ta elektronika i komputery…).
Lot nie był jakiś spektakularny - ot, udało się wystartować z asfaltu, przelecieć nad trawkę, powolutku przelecieć wte i z powrotem, powrócić nad twarde i bezpiecznie usiąść. Trochę z tym flybarem musiałem walczyć, trochę mnie znosiło na prawo, trochę ogon się wzbudzał zbyt wysokim gainem, ale cel został osiągnięty.
Z wrażenia nie pomyślałem o zrobieniu eleganckiej foty, nie wspominając o filmie z lotu, dlatego mam tylko takie coś, nawet bez łopat: