tom74 pisze:Panowie ja ciągle zastanawiam się nad mikrusem. Biorę jednak tylko pod uwagę sprzęt na silnika bezszczotkowych albo wersję, która ma już możliwość przejścia na bezszczotkę (dedykowane zestawy). W innym razie, te małe silniczki ogonowe zdychają co kilkanaście lotów i rodzą się kolejne wydatki.
Ja naprawdę szczerze polecam mikrusa jako pierwszy model! Może wytłumaczę na swoim przykładzie.
W zeszłym roku (a może to już dwa lata temu) zapragnąłem ulotnić swój pierwszy helikopter, dodam tylko że przedtem latałem już samolotami, i to wcale nie najgorzej (normalnie, lotem odwróconym, loty nożowe itd...)
Nieświadomy tego że rzucam się od razu na głęboką wodę, poskładałem Gaui Hurricane 425, pierwsze wrażenie- jaki on ogromny!!!
Zacząłem więc pilnie od trenowania na symulatorze, jakieś kilka tygodni, oczywiście zamiast nauczyć się porządnie wisieć we wszystkich kierunkach, od razu trenowałem jakieś wygibasy.
Kiedy już poczułem że pilot ze mnie bardzo dobry, postanowiłem polatać w realu, jakie było moje zdziwienie kiedy podniosłem pierwszy raz piekielną maszynę, moje loty na symulatorze można by było uznać za takie których nigdy nie było!!!
Strach przed rozbiciem modelu, albo myśl jakie może mi zrobić kuku taka rozpędzona łopata, paraliżowały mnie kompletnie, i umiałem tylko wisieć ogonem do siebie.
Przy każdej następnej próbie lotu postępowego, odwróceniu modelu w inną stronę niż "ogon do siebie" zaliczałem mega kreta, po prostu byłem tak zestresowany, że w sytuacji kryzysowej nie umiałem myśleć jaki ruch drążkami wykonać!
Sprzedałem helikopter myśląc sobie że to jednak nie moja bajka, przesiadłem się znowu na samoloty, ale brakowało mi w nich tego zastrzyku adrenaliny jakie dają helikoptery...
Postanowiłem pójść inną drogą, i kupiłem sobie mikrusa (Blade MCPX BL), wolnego czasu nie mam zbyt wiele, więc sobie przed domem chociaż polatam. Kiedy pierwszy raz odpaliłem malucha, pożegnałem się z myślą o lataniu w domu, czytałem o tym że to "szatan" ale nie myślałem że aż taki!
Na szczęście Miruuu podsunął mi pomysł pisząc w swoim wątku o WASP NANO CP o zmniejszeniu D/R i EXPO, mikrusek od razu złagodniał, wprawdzie nie jak baranek, ale da się latać, trzeba tylko ciągle go kontrolować inaczej sam w miejscu nie wisi

.
Mam koło domu plac 20/20m, przez kilka dni trenowałem zawis we wszystkich kierunkach, kiedy już poczułem że kierunki przestały mi się mylić, niezależnie od tego którą stroną model jest skierowany do mnie, zacząłem trenować loty postępowe.
Muszę przyznać że stawianie pierwszych kroków takim mikrusem w porównaniu do pełnowymiarowego modelu (od klas 450 wzwyż) to prawie zero stresu, przywaliłem już kilka razy w mur z dużą prędkością, poskładałem układankę i w górę!!
Dzięki zabawie MCPX-em nabrałem ochoty na klasę 450, i do kilku dni latam również KDS 450Quiet z ZYX-S na pokładzie, różnica pomiędzy tymi modelami jest taka, że 450 wydaje się być teraz w locie taką ociężałą krową, więc zapewniam że jak ktoś będzie potrafił radzić sobie już z mikrusem, to z prawdziwym modelem na pewno!
Dziś wylatałem trzy pakiety KDS-em, umiem wisieć w każdym kierunku bez strachu, robiłem bardzo powolne loty postępowe z zatrzymaniem, trenowałem powolnie nawroty oraz loty po okręgu, ale co dla mnie najważniejsze... po raz pierwszy poczułem że latam helikopterem w sposób całkowicie kontrolowany!!! powolny i całkowicie w sposób kontrolowany!!!
Radość w sercu ogromna, a banana na twarzy mam do teraz!!!
Podsumowując:
1. Symulator
2. Jakiś mikrus ze zmiennym skokiem łopat (latanie w idlu jest zupełnie inne niż w normalu)
3. Absolutnie nie palić etapów!
4. Nowe figury latać jak najwolniej ale również jak najbardziej precyzyjnie
5. Można myśleć nad czymś trochę większym
Na koniec dodam jeszcze że mikromodele latają zupełnie inaczej niż np. 450, faktycznie są bardzo narwane, zmierzam jednak do tego, że odnoszę czasem takie dziwne wrażenie: ja drągami swoje, a model swoje, też tak macie?
Tak czy inaczej, wszystkiego co nowe i tak będę się uczył Bladym, więc jeszcze dużo przede mną...
Lecę ładować pakiety na jutro!