Od jakiegoś czasu, od czasu do czasu, pojawiają mi się pewne bubki w powietrzu. Ponieważ zbiegło mi sie to z zakupem mini protosa, wszystko zzautomatu zwalałem na jego legendarną elektrostatykę. Ostatnie testy i sytuacje wskazują, że problem leży raczej w linku. Wiem o tym, ponieważ utrata zasięgu powoduje wejście w tryb fail safe, który nie jest trudny do rozpoznania w locie.
Generalnie problem z zasiegiem nie jest o tyle związany z odległością co z jakimś cholernym przypadkiem. Urywa mi po prostu na ułamek sekundy (plus kilka sekund na ponowne zalogowanie) niezależnie od odległości (dwa razy miałem tak nawet wisząć przez sobą do lądowania). Podejrzany odbiornik wymieniłem, niestety to nie wykluczyło problemu. Dlatego został mi teraz do analizy nadajnik (Taranis).
Dzisiaj z pomocą (a właściwie jego ręcyma) Karuzela wymienię antenę w nadajniku. Liczę, że może z czasem (jakby nie było kilka lat ciuram nadajnik luzem w torbach) kabelek antenki gdzieś się urypał/nadłamał/ukruszył/przytarł i po wymianie będzie ok. Jeśli to nie pomoże, kolejnym krokiem będzie zmiana a właściwie dodanie drugiego modułu. w Taranisie jest o tyle dobrze, że poza wbudowanym modułem Frsky, mam dodatkowy pusty slot, z którego mogę skorzystać nie ingerując w nadajnik).
No dobra. To był wstęp

Teraz do rzeczy. Ponieważ temat chodzi mi po głowie, zastanawiam się czy przy ewentualnym zakupie dodatkowego modułu pozostać przy Frsky jak dotychczas, czy może potraktować to jako okazję do zmiany na inny, lepsiejszy.
Jeśli zmienić to na jaki? Jedyne co mi chodzi po głowie do spektrumowe dsm2. Nie wiem czy link jest lepszy czy nie, ale podoba mi się wygoda montowania satelitek. Tylko pytanie, czy link jest rzeczywiście na tyle lepszy, żeby rezygnować z taniości Frsky'ja?