A ja wczoraj ubiłem X7

W zasadzie nie jako pilot tylko znowu jako konstruktor. Mój poniższy post chciałbym oznaczyć od razu jako
+18 
Ogólnie zaczęło się tak:
DSC_01212.jpg
A skończyło tak:
16409824_1286228231472046_1483961035_o.jpg
16409834_1286229021471967_1757364677_o.jpg
16443940_1286229981471871_1407857724_o.jpg
Ogólnie po ok. 1 minucie lotu coś delikatnie pyknęło (było to słychać) i straciłem ogon. W sensie kontrolę nad nim: sam wirnik się obracał, bo model jeszcze ok. 4 sekundy w miarę był do opanowania. Za chwilę niestety wpadł w duże piro i już był nie do odratowania jak na moje możliwości i stres towarzyszący rozmiarowi 700

Model spadł z ok. 6 m przy czym ok. 2 m nad ziemią w zasadzie leciał do góry nogami. Ale o dziwo na ziemi stał już na płozach (zakładam, ze uderzył w ziemię łopatą, która trochę posłużyła za tyczkę i pomogła obrócić model, ewentualnie model zrobił nie pół, tylko półtora obrotu i nad samą ziemią miał już bliżej "na płozy").
Straty na oko:
- łopaty
- kabinka (mam jakieś w zapasie, więc spoko)
- belka ogonowa (jest zapas, nie jest źle)
- wał ogonowy
- zębatki skośne (na pewno te w skrzynce ogonowej, nie wiem jak z przednimi)
- popychacz ogonowy (jest lekko nadpęknięty, wg mnie dyskwalifikacja)
- jedna z podpór belki ogonowej
- jeden z popychaczy okucia wirnika głównego
- dwa orczyki serw tarczy
Podejrzane:
- wszystkie serwa tarczy (czy nie chrupią etc.)
- trzeci orczyk
- szpindel
- wał główny
- okucia, ramiona okuć
- wszystkie kulki
Wydaje się, że reszta mechaniki głowicy i przekładnia główna są całe. O dziwo cała skrzynka ogonowa wraz ze statecznikiem wydaje się nienaruszona. Typowe starty boom-strikowe, ale boom-strike to już raczej efekt a nie przyczyna. A tutaj zwracam się teraz o pomoc do forumowego CSI z prośbą o ustalenie przyczyn katastrofy i analizę

Ogólnie po zebraniu wraku, wylaniu masy żalu, kurew i chuji, zatarganiu tego na stolik przy aucie, delikatnym rozkręceniu, wylaniu kolejnej masy kurew, chuji i japierdolów jedyne co się rzuciło w oczy to to:
DSC_01222.jpg
DSC_01242.jpg
Na moje oko - to śrubka trzymająca skrzynkę ogonową do dziurki w belce odkręciła się od wibracji, a śruba trzymająca skrzynkę do belki "na ścisk" była skręcona zbyt słabo. Skrzynka ogonowa od wibracji i dmuchu wirnika zaczęła się okręcać, co w locie mogło być niezauważalne (wszak np. w 450-tce często miałem kilka stopni odchyłu, a w mikrusach wręcz do 30 stopni dochodziło i zero skapy, że coś nie tak) ale "pomogło" snapowi popychacza ogonowego puścić kulkę. Wydaje mi się, że było właśnie tak dlatego, że wrak jak był zbierany to wirnik ogonowy był obrócony na rurze ogonowej o 90 a może i nawet 180 stopni.
Dobrze myślę?
A może odwracam ciąg przyczynowo-skutkowy? I to może snap puścił najpierw, a obrócenie się skrzynki ogonowej na belce było już tylko konsekwencją upadku, a wykręcona śrubka była tylko zbiegiem okoliczności? Chociaż wydaje się, że skoro nic nie stało się wirnikowi ogonowemu - to był on przekręcony jeszcze przed upadkiem.
Osobiście wolałbym żeby okazało się, że to ja nie sprawdziłem dokręcenia śrubek i skrzynka po prostu się okręciła. Byłbym na siebie wkurwiony wtedy jeszcze bardziej, ale przynajmniej wiedziałbym, że to moje niedopatrzenie i wiedziałbym na przyszłość, że 3 razy sprawdzić śrubki to za mało i lepiej zrobić to 10 razy. Gdyby jednak okazało się, że to snap - to już mi by ręce opadły - wszak po wstępnych oględzinach wyglądał na taki w dobrym stanie, kulka również. Zresztą ta X7 ma na koncie... nie wiem... 40 lotów? 50? Raczej nie więcej.
Ehhh... a tak chciałem, żeby po tym dniu na forum wkleić foto z zainstalowanego nowego opornika od @omcKrecik i pochwalić się działającym AntiSparkiem. Pewnie jeszcze kiedyś wrzucę fotkę i opis, jak już mi przejdzie "ogólny wkurw na X7". A na teraz mogę napisać tylko: dzięki @omcKrecik raz jeszcze. No i oczywiście AS działa, nie było iskry ani przy zapinaniu pakietu, ani przy jebnięciu w ziemię

No i na koniec gorzkie żale (można nie czytać, nic poniższymi nie wniosę, piszę te linijki tylko żeby se ulżyć):
- nosz blać mać, czemu tego jebanego popychacza okucia tarczy wirnika głównego nie mogłem dojrzeć wcześniej? Że się odpiął? Przecież w X7 one są kurwsko grube i nawet w tych zaroślach w śniegu była duża szansa, żeby go dojrzeć. Ale nieeee... trzeba było zanieść cały wrak najpierw do auta, rzucając kurwami na lewo i na prawo, żeby skapnąć się, że to gówno odpadło. A to jebaństwo kosztuje 50 zeta!!!!
- po drugie: mój wczorajszy dzień pod względem lotniczym był mega zjebany i najgorszy w ostatnim czasie. Co prawda mogę wymienić jako pozytyw: że w racerze przeszedłem na BetaFlighta i pełen obaw zabrałem na pole laptopa, żeby na wszelki wypadek mieć możliwość przeflashowania się na CF z powrotem, ale okazało się, że BF LATA zaje**scie!!! Co prawda oczywiście musiało mnie trochę ponieść, i robiąc pojebane flipy we wszystkich osiach z rate'm ustawionym na 2.5 - w końcu przywaliłem w ziemię tak mocno i pod takim kątem, że... uwaliłem antenkę FPV - a w zasadzie kawałek płytki nadajnika z gniazdem antenki

Więc jeszcze muszę kupić nowy nadajnik. No i coś OSD jeszcze sieje - albo trzeba go przelutować lekko, albo coś poprawić w połączeniach. No masakra
- po trzecie: wczoraj jeszcze chciałem oblatać drugą 450-tkę (taką złożoną z używanych części - tego Tarota, którego chciałem sprzedać, ale nikt go nie chciał przez prawie rok) - która miała być do trenowania. Niby ok, ale startując na śniegu helik nieco wibrował, nie zauważyłem, że płozą wbił się w śnieg i podczas odrywania się od ziemi zarył łopatami w śnieg. Starty nie jakieś duże: szpindel, dwa servo-savery + łopaty (a założyłem jakieś ch*** szklaki za 15 zł, więc nie jest aż tak szkoda), ale fakt faktem: znowu z 1,5h roboty żeby to wymienić, przejrzeć po krecie, ponownie ustawić no i nie mówiąc już o tym, że nic se nie polatałem nim tego dnia
- po czwarte: druga 450-tka, zrobiona na wypasie, na fajnych częściach, fajnej kabince itp. ma ciągle jakieś dziwne drgania na niskich obrotach i wkurwiam się, że przez to, że jest zima nie mam jak tego ustawić - bo przydałoby się coś równego do startowania, możliwość robienia małych korekt w ustawieniach mechanicznych i elektroniki bez grabiejących palców itp. Podejrzewam, że to od zbyt ciasno siedzących łopat w okuciach (nowe okucia, nowe łopaty, szkoda szlifować), dotuningowania ustawień gainów ogona i być może jakiejś korekty czegoś mechanicznego (coś może za mocno chodzi, haczy - łożysko jakieś, coś?). Niby nic, ale wkurw jest: zamiast latać trzeba ustawiać

- na koniec: chyba za to wszystko trochę też winię zimę: zawsze miałem zasadę, że w zimie nie latam, i ostatnio trochę tę zasadę łamałem. A to wiązało się też z tym, że zamiast skupić się na porządnym remontowaniu helików - to robiłem to trochę szybciej i w tygodniu zamiast w weekendy ("bo przecież w weekend może być pogoda to się polata"). Od dzisiaj stwierdziłem: zima będzie na 100% od siedzenia w domu, od remontowania sprzętu i modelarstwa redukcyjnego + symulator. Ewentualnie mikrus pod blokiem, i od czasu do czasu kombat skrzydełkiem. Na heliki - szkoda zdrowia, podobnie na quady (chyba, że uda się znaleźć taką konfigurację elektroniki, że nie będzie siadać na mrozie, ale z tym trudno dojść do ładu, jedna Naza będzie na mrozie latać, druga nie, i bądź tu kuźwa mądry).
Dziękuję i pozdrawiam

Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.