(Posty przeniesione z wątku "Blade 300 X - kilka rad na dobry start")
Serwo podmieniłem w 10 minut, troszke podregulowalem orczyk na tzw "oko" - imo wystarczy. Podładowałem pakiety i z 8 wylatałem wczoraj. Pogoda piekna, troszke wieje, ale bywało gorzej. I teraz najciekawsze:
na symku ustawiłem sobie ostatnio opcję, że zawis mam nie na 100 %, jak wczesniej mialem, ale na 70 %. Różnica w opanowaniu samego zawisu wirtualnego modelu spooora. Podobnie w locie, zwłaszcza przy wyhamowaniach, także dało się odczuć te 30 % utrudnienia.
Odpalam wiec Bladego, odrywam sie od ziemi, po ok 3 tygodniach przerwy i..... JEST ŁATWO! Nareszcze zawsnąć mi łatwiej niż na symku!
Oczywiście podczas lotów postepowych szału nie ma. Przeżyłem też chwile grozy. Latam dosyć blisko chodników, jezdni, drzew. Dodatkowo dzieciaki podeszły zobaczyć, jak latam (na szczęście nie moje

). Byście widzieli , jak zaczęły spie...ć, gdy spanikowałem, zawracając helikiem lecącym w moim kierunku i zacząłem nim bez sensu obracać. W końcu dałem full gaz i Blady poszeeeedł w przestworza momentalnie, na jakieś 20 m. Ja nigdy nie wzbijałem sie wyżej niż 4-5 m , a to i tak baardzo rzadko. Przez chwile zamarłem. Helik znalazł sie nad samym skrzyzowaniem , a mnie lekko sparaliżowało. Zacząłem cos bredzić do siebie i sie uspokajać. Juz widziałem, jak zaraz mi model walnie o asfalt, tudzież o jakieś auto (dodatkowe koszty). Ale po ułamku sekundy, pomyślałem, że mimo ,że jest wysoko, to nadal (NA SZCZĘŚCIE) mam nad nim kontrolę. Zacząłem zmniejszać gaz, delikatnie trzymając Bladego du.ą do mnie. Uspokajałem sie tym bardziej im wiekszy sie Blady robił. Po jakiejś minucie, wylądowałem metr ode mnie. Żadnego uszkodzenia, nic - na szczęście. Oczywiscie dzieciaki, tudzież przypadkowi swiadkowie myśleli, że już tak dobrze latam i to było zamierzone działanie. Dobrze , że nie wiedzieli , ze prawie narobiłem w gacie
