
kubacki pisze:Jakieś wyładowania czy ki huk?
kubacki pisze:Proszę bardzo
Miejsce upalonej ramy tuż przy srubce mocowania adaptera serwa
Ps.teraz możesz opisać swoją historię
kubacki pisze:Proszę bardzo
Miejsce upalonej ramy tuż przy srubce mocowania adaptera serwa
Ps.teraz możesz opisać swoją historię
Mati (czyli ja) pisze: ...to chciałem opisać swoją dzisiejszą przygodę z helikiem
Mati (czyli ja) pisze: ...to chciałem opisać swoją dzisiejszą przygodę z helikiem
Mati pisze:Mati (czyli ja) pisze: ...to chciałem opisać swoją dzisiejszą przygodę z helikiem
Otóż wczesnym popołudniem zajechałem na pole dumny i blady, że sprawnie zreanimowałem Tostera po ostatnim drobnym kreciątku. Jak tylko wyjąłem Reksia z walizy, to Lasiek oczywiście musiał pomacać i ukręcił mi wałek ogonowy. W zasadzie to jest nawet jakieś drobne prawdopodobieństwo, że to po ostatnim krecie słabo zdiagnozowałem usterki, ale jak wiadomo nikłe.
Miałem ze sobą spory zapas części, więc Lasiek powiedział: "Tu odkręć, tu i tu" i poszedł wyczyniać te swoje szalone rzeczy Goblinem a ja w międzyczasie jak w pit stopie wymieniłem pierwszą w życiu parasolkę (wzruszenie). Lasiek jeszcze skleił cyjakiem wałek ogonowy co go sam zepsuł i wszystko udało się pięknie poskładać. Przyszedł czas na oblot. No latał, ale jakoś dupy nie urywało i coś jakiś taki zamulony ten helik... Niby mam niskie obroty, ale żeby aż takie? Po kilkunastu sekundach lotu posadziłem zdechlaka z myślą, że właśnie odbywam drugi lot na tym samym pakiecie i oczom mym ukazał się pęknięty servosawer
. Przy okazji okazało się, że pakiet rzekomo drugi raz podpięty ma wszystkie cele w okolicach 4V i coś mi to spokoju nie dawało. No to niewiele myśląc... Pit stop i nie minęły nawet dwa pakiety Laśka i helik miał nowe ramiączko... Wylatałem jeszcze potem trzy pakiety, tego podejrzanego już nie podpinałem, ale cały czas Reksio był jakiś niemrawy, miętki i coś go dusiło. Przeszło mi nawet przez myśl, że to na pewno Lasiek mi złośliwie zakleił łożysko cyjakiem, ale przy poruszaniu wirnikiem nie było oporów i wszystko wskazywało na dobrą robotę. Krótko mówiąc latało się nim do dupy, ale pofikałem trochę koślawców i pojechałem do domu.
Cały czas coś mi nie grało, więc postanowiłem włączyć wszystkie pakiety na balansowanie delikatnymi muśnięciami każdy osobno (nie z płytką) i podpiąłem Zyxa do kompa, żeby sprawdzić czy mu się coś nie pomieszało. No nie pomieszało. Wszystko tak jak było - bez niespodzianek żadnych. No to może coś w apce... Przedłubałem ustawienia i... no nic. Jest jak było... Już zbliżałem się z imbusami, żeby jeszcze raz rozłożyć ten ogonek i olśnienie przyszło nagle i niespodziewanie...![]()
Fotka na szybko:
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości